
Takimi
chwilami są np. rozmowy Stasiuka z Wieśkiem – wspominanym w książce
przyjacielem – i z matką. Były to rozmowy pełne niedopowiedzeń i przemilczeń,
zwłaszcza jeśli chodzi o nieuchronnie, a mimo to niespodziewanie, nadchodzącą
śmierć obojga. Stasiuk uprzytamnia nam, że całe życie jest szykowaniem się do
śmierci, według niego rodzice umierając przed dziećmi dają im ostatnią (paradoksalnie!)
lekcję życia.
Znając
jego książki, jak np. wspominany Wschód,
Mury Hebronu, Grochów, Jadąc do Babadag,
Opowieści galicyjskie czy Duklę można
mieć wrażenie, że Stasiuk w swoich odpowiedziach nieustannie operuje cytatami
ze swoich książek – nic bardziej mylnego! To jedynie fragmenty jego życia
przelane są na karty książek. To wszystko czyni Stasiuka jeszcze bardziej
autentycznym i wiarygodnym w jego, bądź co bądź, literackiej fikcji.
Rozmowa
z Dorotą Wodecką zahacza o najrozmaitsze aspekty życia Stasiuka. Dowiadujemy
się o nieco mrocznych momentach życia pisarza – o ćpaniu, bijatykach, niechęci
do nauki, odsiadce w więzieniu. Ale to pokazuje nam także jak wiele Stasiuk
czerpie z każdego doświadczenia. To przecież dzięki odsiadce w więzieniu
napisał niezwykłe Mury Hebronu, to o
młodzieńczym buncie, dojrzewaniu i inicjacjach opowiada Grochów. Innym niezwykle ważnym aspektem życia Stasiuka był
komunizm, o którym opowiada z pewnym rozrzewnieniem i melancholią, a może nawet
tęsknotą – obraz tego mamy także we Wschodzie.
Niezwykle
wzruszające i przejmujące są wypowiedzi autora Dukli na temat żony i córki, które nazywa najważniejszymi kobietami
w swoim życiu. Jego słowa są pełne miłości i podziwu dla obu pań, a zwłaszcza
dla żony, z którą mimo długiego stażu wciąż ma o czym rozmawiać, i której wciąż
chce imponować.
Szalenie
interesujące są także fragmenty dotyczące wiary w Boga, osobistego przeżywania
i celebrowania świąt. Wiary, która jest zupełnie nieskażona komercjalizacją
dzisiejszego kościoła i religii.
Tu
pojawia się także aspekt człowieczeństwa w dużej mierze odniesionego do
Holokaustu, do którego w swojej prozie Stasiuk często powraca. Jedyne, co nie
daje mi spokoju przy temacie Holokaustu w tej książce, to jedna z wypowiedzi
Stasiuka, która jest niemal żywcem opowiedziana słowami książki Martina
Pollacka Skażone krajobrazy – mowa o
paleniu zwłok Żydów i gęstym dymie, który unosił się w stronę okolicznych
domostw, gdzie kobiety musiały szmatami uszczelniać drzwi i okna, a szyb mimo
dziennego szorowania i tak nie dało się domyć. Może obaj panowie czytali te
same kroniki (w końcu mówili o tych samych okolicach), może to słowa, które
zapadły Stasiukowi w pamięci (w końcu książkę Pollacka wydano w wydawnictwie Stasiuka),
bo odsuwam od siebie myśl, żeby była to jakaś świadoma i nieoznaczona inspiracja
cudzym tekstem. Ale nie drążmy, może po prostu się czepiam, jak to mam w
naturze.
Tak czy siak szczerze polecam
książkę, to fascynujące spotkanie z człowiekiem z krwi i kości, który nie
wstydzi się mówić o sprawach trudnych, często oznaczonych niewidzialną
etykietką „tabu” albo powszechnie uważanych za wstydliwe, jak na przykład bieda,
którą długo klepał wraz ze swoją żoną, a o której z perspektywy czasu potrafi
mówić w niezwykle dowcipny sposób. Tak wspomina moment, kiedy ukazała się jego
pierwsza książka:
(…)
pracowałem u górali za ser, bo żyliśmy bez kasy. Chodziłem wokół chałupy w
jakiejś podartek kurtce, wszędzie prowizorka, a tu pod płotem parkuje samochód.
Wysiadają jacyś nieznajomi i mówią, że sią z pisma „Sukces” i w związku z tym,
że jestem człowiekiem sukcesu, chcą ze mną porozmawiać. Przytomnie
zareagowałem(…). Powiedziałem, że bez grosza jestem i za dwa tysiące pogadamy.
Odjechali.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz