Tess
Gerritsen znow mnie nie zawiodła! Po długim i pracowitym tygodniu
dała mi odpocząć, jak dawno mi się nie udało. Czarna loteria
to kolejny kryminało-romans (tak to nazywam) bez większego polotu,
ale w jej wykonaniu jakoś mi to nie przeszkadza.
To
książka z serii tych, o których zaraz zapomnę i nie będę miała
pojęcia o czym była, ale z pewnością nie opuści mnie
przekonanie, że była to szalenie wciągająca i relaksująca
lektura.
Jest
coś takiego w sposobie pisania Tess Gerritsen, że nie potrafię
oderwać się od książki i jak mantrę powtarzam „Jeszcze tylko
jeden rozdział”. Jasne, że czytając już czwartą książkę tej
autorki (wcześniej Ciało, Ścigana, Z zimną krwią)
stwierdzam, że niektóre chwyty i wątki są na tzw. „jedno
kopyto” i jakoś mało zaskakujące, ale wiecie co... nie
przeszkadza mi to ani trochę! To naprawdę fenomenalne, bo
najczęściej książek, które są tworzone na wspominane „jedno
kopyto” nie potrafię nawet ruszyć, że nie wspomnę o
przebrnięciu, a w przypadku tej autorki nie mam z tym najmniejszego
problemu.
A
co do samej książki. Jest to oczywiście kryminał medyczny o
naprawdę dobrze skonstruowanej fabule. Uwielbiam do końca nie
wiedzieć kto jest tym „złym”, a co więcej podejrzewać prawie
wszystkich bohaterów, łącznie z tym najbardziej pozytywnym. W tej
książce również się nie zawiodłam. Główna bohaterka zostaje
oskarżona o tragiczny w skutkach błąd lekarski, a przeciwko niej w
sprawie sądowej ma występować prawdziwy rekin wśród adwokatów,
który ma opinię najlepszego niszczyciela lekarzy. Okazuje się
jednak, że mężczyzna jest dużo bardziej skomplikowaną postacią,
która w ciągu akcji przeżywa ogromną przemianę. Zdaje się, że
przyćmiewa on nieco główną bohaterkę, która teoretycznie
powinna być na pierwszym planie. Nie pozostaje ona jednak bezbarwna.
Jak wszystkie bohaterki tej autorki, które miałam okazje „poznać”,
ona także jest silną, niezależną i waleczną kobietą, która wie
czego chce od życia. Ważniejsze są dla niej zasady, prawda i
moralność, niż kariera i laury. Obie postaci naprawdę można
polubić, choć akcja, która rozgrywa się między nimi czasami aż
prosi się o przyspieszenie. Nie poczytywałabym tego jednak jako
wadę, ale jako świetny zabieg trzymający czytelnika w napięciu i
niepozwalający oderwać się od książki.
Jak
zawsze z całego serca polecam Tess Gerritsen, jeśli tylko nie macie
pod ręką żadnej ciekawej ambitnej lektury lub po prostu macie
ochotę zabić czas lekkim i wciągającym czytadłem.
Jakoś nigdy nie sięgnęłam po Gerritsen, chociaż sporo osób polecało ją. A lekkie lektury są dobre, przydają się w życiu ;)
OdpowiedzUsuń