Sprawy, które nas mocno przejmują
często przedzierają się do naszej podświadomości w postaci snów – czasami
bardzo wyraźnie sugerujących, co tak nas poruszyło, a czasami silnie
symbolicznych i mocno zakamuflowanych. Moja recenzja drugiego tomu Ósmego życia znów zaczyna się od snów,
więc to dowód, jak silne emocje wzbudziła we mnie ta książka.
Ostatniej nocy śniłam sen mocno
abstrakcyjny, ale po obudzeniu ani przez moment nie miałam wątpliwości, że jest
to sen wywołany lekturą drugiego tomu Ósmego
życia. Śniłam o dziewczynie – akrobatce tańczącej na szarfach na wysokości.
Ale ona na tej wysokości była uwięziona, a dokoła świat był skuty lodem,
wszędzie zimno, śnieżnie, nieskazitelna piękna biel budziła jednocześnie
poczucie fascynacji i zagrożenia. Dziewczyna przetrzymywana przez tyrana
musiała dawać codzienne przedstawienia. Jej piękne ruchy były profesjonalne,
jedynie twarz tęsknym spojrzeniem zdradzała oczekiwanie na kogoś, kto ją
uratuje i znów pozwoli jej stanąć na własnych nogach.
Nie będę
zdradzać mojej interpretacji tego snu, ale mam nadzieję, że po lekturze sami
będziecie w stanie dostrzec jego symbolikę. Po przebudzeniu długo rozmyślałam o
tym, co mi się przyśniło i byłam zafascynowana, jakie reakcje jest w stanie
wywołać lektura dobrej książki. Było to przeżycie metafizyczne, magiczne, bo
jak wiele książek jest w stanie tak mocno wedrzeć się w człowieka?
Autorka nie rozczarowała mnie ani
odrobinę, choć taka obawa często towarzyszy, gdy sięgamy po drugą część czegoś
świetnego. Drobne szczegóły z pierwszej części zostały skomponowane z życiem
bohaterów drugiej części jak staranna mozaika. Piękny język, który fascynował
mnie zwłaszcza kapitalnie zbudowanymi porównaniami budził podziw i radość, że
można o tak poważnych sprawach i trudnych przeżyciach pisać kwieciście ani na
chwilę nie trywializując i nie ujmując sytuacji powagi. Autorka bardzo solidnie
odrobiła lekcję historii i dzięki kombinacji, którą plotła z życia bohaterów i historii
przełomu XX i XXI wieku otrzymujemy niezwykle autentyczną historię, która mogła
wydarzyć się naprawdę, chwilami w przejęciu możemy być co do tego nawet
przekonani.
Członkowie rodziny Jaszi jeszcze
ściślej wiążą w tej części swoje życie z przedstawicielami kolejnych pokoleń
Estrawich. Zdaje się, że od przeznaczenia nie można uciec i jeśli nie w jednym
pokoleniu, to może w następnym miłość dwojga ludzi znajdzie szczęśliwe
zakończenie. Ale czy jest to możliwe w tak trudnych czasach, w państwie, gdzie
na każde pokolenie czeka wojna i równie wielki bagaż trudnych doświadczeń? Czy
ucieczka jest lekarstwem i wybawieniem?
Chwilami miałam wrażenie, że pisarka
jest zbyt pesymistyczna, a wręcz fatalistyczna i destrukcyjna, ale szybko
porzuciłam tę myśl. Opowieść jest autentyczna nie tylko dzięki faktom
historycznym, ale także, a może przede wszystkim dzięki temu, że jest tak
możliwa, prawdziwa.
Zdumiewa
mnie także kompozycja tych dwóch części, bo wydaje się, że mimo klamrowości
pozostaje otwarta. Zarówno na początku pierwszej części, jak i na końcu drugiej
mamy motyw Nicy poszukującej Brilki, która uciekła z Amsterdamu. Pozostaje jednak
miejsce na tytułowe ósme życie i rozpoczęta księga, która nie wiadomo, czy będzie
kontynuowana. To wprowadza pewną tajemniczość i niepewność, ponieważ z jednej
strony powieść wydaje się skończona, a z drugiej pozostawia pewien niedosyt.
Trzeba przyznać, że to bardzo sprawny chwyt. Absolutnie nie obraziłabym się,
gdyby powstała jeszcze jednak księga. Ale co do tego nie można mieć pewności.
Podtrzymuję swoją opinię, że jest to
najlepsza książka jaką przeczytałam w tym roku. Mam nadzieję, że autorka
stworzy jeszcze wiele tak wspaniałych balsamów dla wnętrza człowieka.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz