
Dobrze,
że zaczęłam od tej właśnie książki. Bałam się, że publikacje tego typu muszą
być choć trochę naładowane subiektywizmem i nie zawsze nienachalnym narzucaniem
swoich poglądów. W tym przypadku z pewnością tak nie jest. Nawet jeśli w
trakcie czytania mamy wrażenie, że szala przechyla się na czyjąś korzyść, nagle
dostajemy informację, która znów wprawia nas w konsternację, znów każe się
zastanowić, ale na pewno nie pozwala jednoznacznie ocenić, obwinić.
Nie
jest to wybitnie porywająca lektura, ale czyta się ją szybko i dobrze, bo nie
jest przeładowana faktami historycznymi. Fakty historyczne służą raczej
systematyzowaniu i porządkowaniu relacji świadków lub krewnych świadków „wydarzeń
wołyńskich”. Nie bez powodu używam umieszczonego w cudzysłowie sformułowania „wydarzenia
wołyńskie”. To z pewnością zasługa tej książki. Zasługa, nie wina, bo argumenty
za tym, by wstrzymywać się od określenia „rzeź”, „tragedia” są bardzo
przekonujące.
Może
nie jest to odpowiednia książka dla znawców, historyków i ludzi, którzy
informacje o Wołyniu w 1943 roku znają z innych źródeł. Jest to jednak, na
pewno dobra lektura dla osób, które chcą się zorientować w wydarzeniach,
zrozumieć pewne rzeczy i zmierzyć się z jeszcze jednym aspektem okresu II wojny
światowej. Spodziewałam się troszkę szerszego wyjaśnienia psychologicznego,
które mocniej potratowałoby tytułową traumę. Tak naprawdę nie jestem
przekonana, czy cytowanie psychologów i badań dotyczących traumy w jakikolwiek
sposób wpłynęło na mój odbiór. Niemniej jednak film z pewnością obejrzę i dam znać o tym, co o nim myślę. Obawiam się, że może być bardzo drastyczny... bo czy może być inny?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz