Ta książka jest popaprana! I to od samego
początku, aż do końca! Autorka miała jakąś psychozę maniakalną tworząc tę
historię i kreując postaci!

i wiecie co? Rozkręciło się! I to jak!
Nie rezygnuję z mojej teorii o popapraniu
wyzierającym z każdej stronicy, ale przyznaję szczerze, że trzeba mieć naprawdę
doskonały plan, żeby wszystkie problemy świata wpakować w życie jednego
człowieka, a w dodatku zrobić to w taki sposób, że czytelnik nie może się
oderwać od książki, póki nie pozna czyhających za kolejnymi literami demonów. Tak
więc z jednej strony człowiek totalnie poturbowany przez życie, którego życie
to horror, przynajmniej do pewnego momentu. Z drugiej jednak strony mamy obraz
wręcz sielankowej, arkadyjskiej krainy przyjaźni, dozgonnej przyjaźni
(dosłownie). Przyjaźni, która rozrasta się tu na prawo i lewo i oplata każdego
jak bluszcz, która zdaje się być niemal przesadzona - przesadzona w swoim
rozmiarze, trwałości, szczerości i możliwościach. Ale jest to też przyjaźń,
która sprawia, że człowiek myśli „Ja też tak chcę za parę lat!”.
Tytuł
sugerował, że będzie chodziło o ludzi niepozornych, zwyczajnych. Absolutnie
nie. Każdy z czterech przyjaciół, tworzących rdzeń wszystkiego, odniósł
spektakularny sukces w swojej dziedzinie – doskonały, niezwykle szanowany
prawnik - prawdziwy rekin; słynny aktor teatralny i filmowy, którego twarz
można zobaczyć na okładkach gazet i billboardach; światowej sławy
artysta-malarz; architekt, w którego projektach chciałoby mieszkać wielu. Po
takim opisie może się wydawać, że bohaterowie są zupełnie oderwani od rzeczywistości,
z którymi szary człowiek nie ma szans się porównywać. Nic bardziej mylnego! To
akurat całkiem niezły zabieg (choć może także trochę przesadzony), bo okazuje
się, że ci ludzie sukcesu borykają się z bardzo prozaicznymi problemami –
nadwaga, orientacja seksualna, uzależnienia, zazdrość i wiele innych. Każdy z
nich prowadzi swoje małe życie, w którym przestaje być rekinem czy sławą w
świetle reflektorów, a staje po prostu człowiekiem z krwi i kości. (Choć może
czasem bardziej z kości niż z krwi, ale to zrozumiecie dopiero po przeczytaniu ;-)
Czy
ta książka mogła być krótsza? Nie! Zdecydowanie nie! Myślę, że autorka
doskonale wykorzystała przestrzeń. Spisała się jak naprawdę dobry architekt czy
reżyser, który wie jak zadbać o rozmieszczenie i światło, żeby nieustannie
skupiać na czymś naszą uwagę.
A
dla tych, co lubią trochę popłakać nad książką: w wielu miejscach łza się w oku
kręci, a czasem zdarzy się większy opad, więc radzę mieć blisko chusteczki ;-)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz