
Doskonała
okazała się być jedna z nowszych pozycji – Żony
bogów autorstwa Marka A. Kopra. Żeby było jasne, obie książki czyta się z
zapartym tchem, obu się łaknie, obie się pożera, z obiema przygoda jest krótka
ale jakże treściwa. Ciekawe jest jednak zupełnie odmienne ujęcie i uchwycenie
tematu. W obu przypadkach mamy do czynienia z zamiarem sportretowania w jakiś
sposób kobiet, które towarzyszyły, krócej lub dłużej, wielkim legendom polskiej
literatury. Zastanawia mnie jednak fakt, czy odmienność, którą mam na myśli
wynika z płci autorów. Agata Tuszyńska zrobiła kawał genialnej roboty barwnie,
szczegółowo i żywo opisując związek, zaledwie czteroletni, Brunona Schulza z
Józefą Szelińska. Poza niezwykle wnikliwej analizie osobowości tego, który był
przyczynkiem wszystkiego, mamy też doskonale zarysowane tło
polityczno-społeczno-kulturalne tamtych lat. Kobiece oko autorki, „oglądające”
życie pani Józefy z niezwykłą czułością i empatią w żadnym razie nie pozbawia
treści rzetelności, co zresztą sprawia, że książka jawi się jako maleńki
skarbiec ciekawostek i smaczków nie tylko na temat Schulza, ale także choćby
Witkacego czy Nałkowskiej.
Żony bogów z kolei,
to krótkie (zdecydowanie za krótkie!) portrety kobiet w życiu Gombrowicza,
Mrożka, Miłosza i Iwaszkiewicza. Nawet w samym ułożeniu tych historii można
dopatrzyć się pewnego, pedantycznego wręcz, porządku – pierwszy i ostatni byli
posądzani o homoseksualizm, a jednak mieli żony (Iwaszkiewicz doczekał się
nawet potomstwa), dwaj środkowi mieli po dwie żony (obu pisarzom pierwsze żony
odebrane zostały przez ciężką chorobę).
Zdaje
mi się jednak, że żony były jedynie pretekstem, by znów napisać coś ciekawego o
tych wybitnych pisarzach, żony stanowią niejako tylko tło wszystkich rozważań,
a czasem zdają się być zupełnie pominięte. Byłabym niesprawiedliwa gdybym
oceniła tak każdy szkic – przyznaję, że całkiem skrupulatnie i szczegółowo
została przedstawiona żona Iwaszkiewicza, może wydała się najbardziej
intrygująca autorowi. Stwierdzam jednak, że wszelkie zastrzeżenia i ewentualne
wątpliwości rekompensuje treść, która oparta na licznych anegdotach staje się
fascynującym świadectwem, że nasi „bogowie” byli ludźmi z krwi i kości – często
zagubionymi, zawstydzonymi, nieumiejącymi odnaleźć się w świecie czy wśród
ludzi.
Z
całego serca polecam obie książki, które przybliżając bohaterów przybliżają nam
też ich dzieła, pozwalają je lepiej zrozumieć. Dopiero po takich lekturach,
można próbować odpowiadać na odwieczne pytanie „co autor miał na myśli”. Można
tam znaleźć wiele fascynujących podpowiedzi, a nawet odpowiedzi.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz