
Jak się pewnie domyślacie, zmieniłam zdanie na
temat diet, i jak się pewnie domyślacie, sama takowej zakosztowałam. I
powiem Wam – tym wszystkim, którzy wciąż mają mylne wyobrażenie na temat diety
– że dieta to fantastyczna sprawa. Rzecz jasna nie mam na myśli diety
odchudzającej, bo te chyba zawsze będą kojarzyły mi się z liczeniem kalorii i
mordęgą, ale mam na myśli sławetne zdrowe
odżywianie. To zaledwie 3 tygodnie stosowania a ja już całkowicie nie
używam cukru! I nie żebym go jakoś specjalnie odstawiała, po prostu nie czuję
potrzeby spożywania go. Niegdyś nie wyobrażałam sobie kawy bez cukru (fuj!),
a dziś… z pełną świadomością mówię Kocham
kawę bez cukru! Nie macie
pojęcia jakaż to satysfakcja, gdy proszę w kawiarni o kawę i na pytanie o
cukier z dumą odpowiadam Nie
słodzę :).
Odkryłam, że przemyślane i zdrowsze posiłki wcale
nie musza smakować jak trociny czy pasza dla zwierząt. Powiem więcej,
ograniczenie czy odrzucenie soli i cukru sprawiło, że teraz każdy smak odczuwam
głębiej, pełniej – jak choćby z tą kawą.
Jest jeszcze jedna ogromna zaleta takiej diety, a mianowicie
systematyczności i zdyscyplinowanie (to aż dwie zalety ;] ). Dlaczego? A
dlatego, że robiąc zakupy myślę nad posiłkami, które będę chciała w najbliższym
czasie przygotować. To pozwala nie biegać do sklepu po pojedyncze produkty, a
zrobić zakupy raz w tygodniu a porządnie. Po drugie, plan regularnego
spożywania pięciu posiłków dziennie zmusza mnie do bardziej strategicznego
obmyślenia dnia. Początkowo zdawało mi się to uciążliwe, że muszę rano
przygotować, dajmy na to, trzy posiłki, bo do 17:00 nie będzie mnie w domu.
Teraz jednak widzę tego ogromne plusy: jem to, co sama sobie przygotuję w domu
i nie kuszą mnie śmieciowe zapychacze w ciągu dnia; a dodatkowo jest to też
znacząca oszczędność, bo komu nie zdarzyło się nigdy, że przyszła mu ochota
akurat na to, co przypadkiem ma w lodówce, ale nie zabrał, bo nie pomyślał?
Oczywiście taka systematyczność pozwala także wygospodarować
odrobinę czasu w ciągu tygodnia na małą i jakże zdrową aktywność ruchową, ale o
tym może (!) innym razem.
To, co dla mnie jest szalenie ważne, to to, że wbrew temu, co sugerują kolorowe
pisemka i blogi czy fanpage Ani, Ewy czy innych, taka dieta wcale nie musi być
droga. Jest to dla Was oczywiste? To dobrze, bo dla mnie kiedyś nie było.
Wielokrotnie wchodziłam na strony czy blogi osób, które w mediach wychwalały
swoją cudowną dietę i proponowały własne przepisy. Okazywało się, że żeby
zrobić jeden posiłek najpierw muszę obrabować przynajmniej staruszkę w dzień
emerytury, bo składniki to jakieś rarytasy. Jagody goi (15zł/100g i to po
taniości w markecie), jakiś olej z Awokado (ok 30zł za buteleczkę) i mnóstwo
innych dziwactw – przynajmniej jak na kieszeń studenta. Generalnie po
podliczeniu okazało się, że żeby zrobić jeden posiłek najpierw musiałabym
zainwestować z 80zł… słabo mi się to kalkulowało i stwierdziłam, że pierniczę
takie diety. Na szczęście okazało się, że tak wcale nie musi być, wystarczy
ruszyć głową i sięgać po produkty, które są i zdrowe, i w naszym zasięgu
cenowym. Uwierzcie mi, jest ich całe mnóstwo ;)
Pierwszy z brzegu przykład to moja dzisiejsza kolacja. To
doskonały przykład, bo akurat mam sesję, więc termin zakupów też się przesuwa i
często trzeba kombinować z tego, co się akurat ma - omlet z brokułami i
pomidorem ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz