19 czerwca 2015

Głodzenie się to nie dieta!

Pewnie każdy kiedyś zastanawiał się nad jakąś dietą. I niekoniecznie mam tu na myśli odchudzanie, a na przykład zdrowsze odżywianie. Notorycznie spotykam ludzi, którzy są na jakiejś diecie – a to nie jedzą czekolady, a to węglowodanów, a to rzucają fast foody, itp. itd. Dla mnie słowo dieta – jak pewnie większości – kojarzyła się zawsze z odchudzaniem przez wielkie „O!” – liczenie kalorii… w wodzie, bo cała reszta to post, post i jeszcze raz post (i to taki ascetyczny!). 

Jak się pewnie domyślacie, zmieniłam zdanie na temat diet, i jak się pewnie domyślacie, sama takowej zakosztowałam.  I powiem Wam – tym wszystkim, którzy wciąż mają mylne wyobrażenie na temat diety – że dieta to fantastyczna sprawa. Rzecz jasna nie mam na myśli diety odchudzającej, bo te chyba zawsze będą kojarzyły mi się z liczeniem kalorii i mordęgą, ale mam na myśli sławetne zdrowe odżywianie. To zaledwie 3 tygodnie stosowania a ja już całkowicie nie używam cukru! I nie żebym go jakoś specjalnie odstawiała, po prostu nie czuję potrzeby spożywania go. Niegdyś nie wyobrażałam sobie kawy bez cukru (fuj!), a dziś… z pełną świadomością mówię Kocham kawę bez cukru! Nie macie pojęcia jakaż to satysfakcja, gdy proszę w kawiarni o kawę i na pytanie o cukier z dumą odpowiadam Nie słodzę :).
Odkryłam, że przemyślane i zdrowsze posiłki wcale nie musza smakować jak trociny czy pasza dla zwierząt. Powiem więcej, ograniczenie czy odrzucenie soli i cukru sprawiło, że teraz każdy smak odczuwam głębiej, pełniej – jak choćby z tą kawą.
Jest jeszcze jedna ogromna zaleta takiej diety, a mianowicie systematyczności i zdyscyplinowanie (to aż dwie zalety ;] ). Dlaczego? A dlatego, że robiąc zakupy myślę nad posiłkami, które będę chciała w najbliższym czasie przygotować. To pozwala nie biegać do sklepu po pojedyncze produkty, a zrobić zakupy raz w tygodniu a porządnie. Po drugie, plan regularnego spożywania pięciu posiłków dziennie zmusza mnie do bardziej strategicznego obmyślenia dnia. Początkowo zdawało mi się to uciążliwe, że muszę rano przygotować, dajmy na to, trzy posiłki, bo do 17:00 nie będzie mnie w domu. Teraz jednak widzę tego ogromne plusy: jem to, co sama sobie przygotuję w domu i nie kuszą mnie śmieciowe zapychacze w ciągu dnia; a dodatkowo jest to też znacząca oszczędność, bo komu nie zdarzyło się nigdy, że przyszła mu ochota akurat na to, co przypadkiem ma w lodówce, ale nie zabrał, bo nie pomyślał?
Oczywiście taka systematyczność pozwala także wygospodarować odrobinę czasu w ciągu tygodnia na małą i jakże zdrową aktywność ruchową, ale o tym może (!) innym razem.

            To, co dla mnie jest szalenie ważne, to to, że wbrew temu, co sugerują kolorowe pisemka i blogi czy fanpage Ani, Ewy czy innych, taka dieta wcale nie musi być droga. Jest to dla Was oczywiste? To dobrze, bo dla mnie kiedyś nie było. Wielokrotnie wchodziłam na strony czy blogi osób, które w mediach wychwalały swoją cudowną dietę i proponowały własne przepisy. Okazywało się, że żeby zrobić jeden posiłek najpierw muszę obrabować przynajmniej staruszkę w dzień emerytury, bo składniki to jakieś rarytasy. Jagody goi (15zł/100g i to po taniości w markecie), jakiś olej z Awokado (ok 30zł za buteleczkę) i mnóstwo innych dziwactw – przynajmniej jak na kieszeń studenta. Generalnie po podliczeniu okazało się, że żeby zrobić jeden posiłek najpierw musiałabym zainwestować z 80zł… słabo mi się to kalkulowało i stwierdziłam, że pierniczę takie diety. Na szczęście okazało się, że tak wcale nie musi być, wystarczy ruszyć głową i sięgać po produkty, które są i zdrowe, i w naszym zasięgu cenowym. Uwierzcie mi, jest ich całe mnóstwo ;)
Pierwszy z brzegu przykład to moja dzisiejsza kolacja. To doskonały przykład, bo akurat mam sesję, więc termin zakupów też się przesuwa i często trzeba kombinować z tego, co się akurat ma - omlet z brokułami i pomidorem ;)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 MistressExclamation
Designed By Blokotek