21 października 2014

Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak

     „O tym nie mów. Twoje usta są za małe.” To słowa, które rozpoczynają niezwykłą książkę Jacka Hugo-Badera. Niezwykła, bo tak napisana, niezwykła, bo o takim właśnie wydarzeniu, niezwykła, bo tacy bohaterowie, a w końcu niezwykła, bo nie dająca zaspokojenia i ukojenia.
Ale po kolei.
            Długi film o miłości… to reportaż, który wstępnie miał być literaturą faktu, ale jak mówi sam autor, w takiej postaci możemy go nazwać co najwyżej literaturą opartą na faktach. Hugo-Bader postanawia wziąć udział w wyprawie po ciała zaginionych zimą 2013 roku alpinistów polskich,
Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego. Wyprawa odbyła się latem tego samego roku, a jest organizowana przez Jacka Berbekę, brata Macieja, przy udziale ich wspólnych przyjaciół ze środowiska alpinistycznego. Hugo-Bader po wielu staraniach otrzymał zgodę Jacka Berbeki na wyjazd wraz z letnią wyprawą poszukiwawczą. Efektem wyprawy poszukiwawczej, zdobytych materiałów i relacji dotyczących wyprawy zimowej oraz szumu medialnego wokół całej sprawy, jest najnowsza książka Jacka Hugo-Badera Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak.
Książka, mimo że czytelnik niemal nie ma możliwości tego odczuć, jest silnie zsubiektywizowana – jak na reportaż przystało! Przecież reporter subiektywnie ocenia jakie fragmenty tekstu wybierze, jakie części wykorzysta do swojej układanki. Nawet jeśli pisarz powołuje się na czyjeś słowa, to tylko od niego zależy w jakim kontekście je umieści, co napisał przed nimi, a co po nich – to wszystko czyni reportaż niezwykle subiektywnym, choć nie zawsze jest to oczywiste. Nie jest to, rzecz jasna, oczywiste w przypadku tego reportażu, bo autor niezwykle umiejętnie operuje opiniami i słowami, które wplata do swojego dzieła. Wszystkie opinie związane są z dylematem moralnym, które nie pozwalają jednoznacznie ocenić żadnej postawy. Hugo-Bader z jednej strony opisuje funkcjonowanie ludzkiego mózgu na wysokości powyżej 7 000 metrów nad poziomem morza, przytacza rozmaite doświadczenia himalaistów światowego formatu, badania naukowe – wszystko, co świadczy o tym, że w pewnych warunkach i okolicznościach instynkt przetrwania bierze nad człowiekiem górę i nie pozwala mu myśleć o niczym innym, jak tylko o ratowaniu własnego życia. I kiedy czytelnik już zaczyna w głowie usprawiedliwiać Adama Bieleckiego i Artura Małka - że przecież o siebie walczyli, że byli na granicy życia i śmierci, że ich inne zachowanie mogłoby najwyżej przysporzyć dwie kolejne ofiary – wtedy autor prezentuje nam szereg heroicznych wyczynów alpinistów, dla których liczyło się tylko tak zwane „braterstwo liny”, partnerstwo i druga osoba. Opisuje przypadki, kiedy alpiniści tuż przed upragnionym szczytem zawracają tylko po to, by sprowadzić partnera, któremu dała się we znaki choroba wysokościowa – zdarzały się niezwykłe przypadki transportowania obcych osłabłych alpinistów na własnych barkach, tylko przez wzgląd na pewne moralne przekonania i niepisane zasady panujące w środowisku wspinaczy. I co z tym fantem zrobić? Z jednej strony mamy instynkt samozachowawczy, potrzebę ratowania własnego życia w sytuacji skrajnego wycieczenia i walki o każdy oddech, a z drugiej heroiczne poświęcenie na rzecz drugiego człowieka. Te dwa skrajnie różne stanowiska Jacek Hugo-Bader przedstawił wklejając wypowiedzi z for internetowych, na których wrzało zarówno w czasie trwania wyprawy, jak i wtedy kiedy okazało się, że Maciej Berbeka z Tomkiem Kowalskim zostali uznani za zmarłych, a nawet wtedy, gdy Jacek Berbeka postanowił zorganizować wyprawę po ciała zaginionych.
Na dzisiejszym (21.10.2014) spotkaniu z Hugo-Baderem przy okazji Festiwalu Conrada, ktoś zarzucił Baderowi, że te wstawki z komentarzami forumowiczów „zanieczyściły” tę książkę. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam! Powiem więcej, uważam, że to niezwykle wzbogaciło ten reportaż, było niesamowicie uświadamiające. Człowiek chyba nie ma pojęcia jak skrajne mogą być opinie w jednej sprawie, póki nie dokona pewnego zestawienia różnych stanowisk, takie właśnie zestawienie stworzył Jacek Hugo-Bader wykorzystując fora internetowe. Nagle się okazuje, że dowcipy o Polakach, którzy wszystko wiedzą najlepiej to nie dowcipy. Aż roiło się od wypowiedzi osób, które prawdopodobnie nigdy nie były w górach, a już na pewno nie w takich warunkach, a nagle stawały się specjalistami od prawa moralnego i głosiły moralizatorskie tyrady skierowane do środowiska alpinistów, albo nawet konkretnie ukierunkowane – do Adama Bieleckiego. Dopiero po przeczytaniu tego wszystkiego staje się oczywiste, dlaczego Artur Małek nie chciał rozmawiać z Hugo-Baderem nim ten wróci z wyprawy pod Broad Peak. Ktoś, kto nie był, nie widział, nie przeżył i nie musiał wybierać, nie jest w stanie powiedzieć nic na ten temat. Myślę, że właśnie to chciał pokazać Jacek Hugo-Bader sięgając po te, rzekomo, „zaśmiecające” tekst wypowiedzi.
            Wspomniałam również, że książka jest napisana w sposób niezwykły. I właśnie w tej niezwykłości zawierają się nieustannie walczące ze sobą strony: życia i śmierci, heroizmu i tchórzostwa, egoizmu i altruizmu. Tę książkę można przeczytać jednym tchem, ale moim zdaniem nie powinno się tego robić w ten sposób.  Moja przygoda z nią trwała tydzień. Nie dlatego że powoli czytam, ale dlatego że niektóre fragmenty zmuszały do zatrzymania, przemyślenia, odetchnięcia. Książka wymaga od czytelnika kontemplacji, zastanowienia się nad człowiekiem i jego naturą. Niezwykle mocno autor przedstawia, zjawisko, które sam nazywa „osieroceniem rodziców” – cierpienie i niemoc połączone z jednoczesnym zrozumieniem i pokorą.
            Kończąc czytanie książki, ma się wrażenie, że chyba nie mogła być lepiej napisana, że jest tak wielogłosowa, że czytelnik ma możliwość sam zdecydować i ocenić (choć nie sądzę, by po takim przedstawieniu sprawy ktokolwiek czuł się kompetentny i uprawniony do wygłaszania jakichkolwiek sądów), aż tu nagle na wspominanym spotkaniu zgromadzeni dowiadują się, że żyjący bohaterowie książki, uczestnicy letniej wyprawy poszukiwawczej nie są zadowoleni z końcowego efektu. Uważają, że ich bliscy i oni sami zostali źle przedstawieni, że tekst nie oddaje tego jacy byli i są. Jacek Hugo-Bader dyplomatycznie próbuje obejść sprawę stwierdzając, że przecież nie znał ich osobiście, że znał ich tylko z relacji, że to była jego subiektywna opinia i odtworzenie tego, co o nich usłyszał. Nie był w stanie przedstawić ich takimi, jakimi widzieli ich bliscy kiedy żyli. Nie mogłam nie zadać panu Jackowi pytania, na które niestety nie umiał (nie chciał?) mi odpowiedzieć: Czy to, że bohaterowie reportażu są tak niezadowoleni z efektu końcowego książki, nie wynika z tego, że mieli nadzieję na „ukrzyżowanie” kogoś konkretnego, na obarczenie kogoś winą za śmierć Berbeki i Kowalskiego? Może to przyniosłoby tak potrzebną ulgę i zamknięcie ważnej sprawy? To kolejny dylemat związany z tą niezwykle trudną książką.

            Cytat Indian, który przytoczyłam na początku mojej wypowiedzi, a który Jacek Hugo-Bader uczynił mottem swojej książki, jest niezwykle trafny i mocny, ale rozumie się go dopiero, gdy przeczyta się książkę, a zrozumie tak naprawdę, gdy znajdzie się w sytuacji bohaterów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 MistressExclamation
Designed By Blokotek