14 czerwca 2014

Mentalna przepaść II


            Wczoraj przekonałam się, że mentalny kanion, który dzieli mnie od kolegów i koleżanek ze studiów jest czasem zupełnie nie do przeskoczenia. Wspominałam o tym już w pierwszej części 
Mentalnej przepaści.
Ja, idąc na studia, wiedziałam (i wciąż jestem o tym przekonana), że robię to dla siebie. Studia wyższe nie są obowiązkowym etapem edukacji, nie wszyscy muszą na nie iść! Rozumiem kombinowanie w gimnazjum i liceum, gdy będąc w klasie humanistycznej ktoś próbował przeżyć lekcje matematyki, bo tego niestety wymaga program - uczniowie go nie wybierają, nie mają na niego wpływu i nikt nie pyta czy się im podoba czy nie – trzeba przebrnąć.
 
Ale ludzie! Nikt Wam nie kazał iść na studia!
To dobrowolny wybór każdego człowieka. Co więcej można przebierać i wybierać w ofertach uczelni i nawet wybrać pomiędzy tym samym kierunkiem na różnych uczelniach – porównać przedmioty i wybrać to, co bardziej nam się podoba. Istna „wybieralnio-przebieralnia”!
Dlatego nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego studenci, którzy sami zdecydowali się na jakieś studia – DO-BRO-WOL-NIE! – zachowują się jak gimnazjaliści, którzy cisną znienawidzony przedmiot „byle przejść na farta”. Człowieku, gdyby to była co najmniej medycyna, albo prawo! Ale na kierunku, co do którego wszyscy są przekonani, ze jest wylęgarnią bezrobotnych!? (Tak, ja też tam studiuję ;))
           Nakreślę Wam sytuację: Jest przedmiot, na którym zbiera się punkty. Jeśli uzbiera się ich pewną ilość ma się szansę na zwolnienie z egzaminu. Pod koniec semestru otrzymujemy od prowadzącego listę z punktami, a na górze listy jest zaznaczona czołówka zwolniona z egzaminu. Nagle okazuje się, że prowadzącego przechytrzył arkusz, w którym robił zestawienie i powstał bałagan. W czołówce znalazła się osoba ze źle obliczonymi punktami. Ktoś postanowił poinformować prowadzącego o błędzie… i wywiązała się draka! Nagle okazało się, że ktoś, kto chciał tylko sprawiedliwej i dobrze sporządzonej punktacji, stał się sabotażystą, niemoralnym i pozbawionym wyższych uczuć studenciną, który czeka na nieszczęście innych i wydziera im taką szansę! Nagle pojawia się wielka słowna nagonka zapowiadająca lincz anonimowego nadawcy sprostowania do prowadzącego. „Koledzy” z roku zarzucają mu „brak sumienia”, chamstwo i dążenie po trupach do celu. Czy ja dobrze widzę!? Nikt, zupełnie nikt nie wyrzucił pseudo-farciarzowi, że chciał nieuczciwie zagarnąć zwolnienie z egzaminu, odbierając tę możliwość komuś innemu. Nikt nie pomyślał, że sługa zwyrodniałej sprawiedliwości oddał w ten sposób przysługę. Przecież prowadzący to nie idiota, zorientowałby się, że osoba, która właśnie przyszła po wpis, to ktoś podejrzany. Ktoś kogo nie kojarzy ani z ćwiczeń, ani z wykładów. U tego prowadzącego taki brak skojarzenia to ewidentny dowód na małą aktywność studenta. Co gdyby prowadzący nagle postanowił naprawić swój błąd i zaczął z miejsca odpytywać "farciarza"?
            Mam wrażenie, że uczciwość to obecnie cecha deficytowa, którą, co więcej, należy tępić i dusić w zarodku jak zarazę, nim zdąży się rozpanoszyć.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 MistressExclamation
Designed By Blokotek