26 maja 2014

Komercjalizacja uczuć



http://gump.pl/public/contents/2014/01/1be2a4c717ec0556d2716618412d0590.jpgMożna ostatnimi czasy zaobserwować coraz silniejszą tendencje zjawiska zwanego „zastaw się a postaw się!” Coraz częściej wychodzi się z założenia, że tylko naprawdę drogi prezent pokaże obdarowywanemu, że nam na nim zależy, że jest ważny. Dzieci, zamiast zegarków i medalików, dostają na komunie laptopy, PlayStation i quady. Za moich czasów ci z najbardziej dzianych rodzin dostawali najwyżej rowery! Na ślub nie wypada już pójść z maskotką i bukietem kwiatów.
Nawet dwie stówy w kopercie to obciach na tyle poważny, że darujący nie chcą podpisywać kopert by się do nich nie przyznawać!
Jestem w stanie zrozumieć, że robi się naprawdę fajne prezenty na urodziny. Składa się rodzina, bliższa i dalsza, na coś naprawdę super. Lub po prostu odkłada się pół roku, żeby zaserwować coś ekstra rodzicom lub rodzeństwu. W końcu urodziny są raz w roku!
Ale zaraz! Przecież Walentynki, Dzień Matki, Dzień Dziecka, Dzień Ojca, Dzień Kobiet, Dzień Chłopca… i w cholerę ich jeszcze!, też są tylko raz w roku!
Skomercjalizowanie tych wszystkich „świąt” sprawiło, że nie są one już dodatkowymi fajnymi dniami w roku, ale stały się kolejnym powodem by wydać kupę kasy i licytować się z innymi kto wydał więcej.
Moja rodzina pochodzi z okolic gdzie na tak zwanego „Zajączka” nie robiło się prezentów – Zając przynosił słodycze. Jako dziecko wiedziałam, że taka jest rodzinna tradycja i nie było mi smutno, że inne dzieci na Wielkanoc dostają tak samo „bogate” prezenty jak na Boże Narodzenie – u nich panowała inna tradycja.
To, co się teraz dzieje to istne szaleństwo! Uświadomiłam to sobie wczoraj, szukając czegoś na Dzień Matki. Kiedyś z rodzeństwem rysowaliśmy laurki, albo zrywaliśmy stokrotki i mlecze na podwórku. Z czasem z kieszonkowego składaliśmy się na kwiatki z kwiaciarni albo jakąś drobnostkę – słonik z serduszkiem itp. Aż tu nagle wczoraj stoimy z siostrą w drogerii i szukamy kremów z najwyższej półki mimo, że nie stać nas na taki, nawet jeśli się złożymy! W końcu otrzeźwiłyśmy się wzajemnie, wróciłyśmy do tego, czego mama nas uczyła jako dzieci – nie liczy się prezent, ale gest, intencja i, najważniejsze – pamięć!
Hello! Takie dni jak Dzień Matki, Ojca, Dziecka, Kobiet czy Walentynki to tylko dodatkowe komercyjne szaleństwa! Przecież ci ludzie przez cały rok są naszymi matkami, ojcami, dziećmi i ukochanymi.
Może taki sposób myślenia to tylko metoda by nie popaść w depresję, że nie mam w sejfie kilku sztabek złota… cholera nie mam nawet sejfu! Ale uważam, że to, co stało się z tymi dodatkowymi wyjątkowymi dniami tak naprawdę odebrało im tę wyjątkowość.
Ostatnio dyskutowałam z siostrą i kumpelami na temat zaręczyn – żadnej z nas, hipotetycznie. Wszystkie jesteśmy w związkach, dłuższych i krótszych, ale każda ponad rok. Okazało się, że nasi faceci, niemal co do jednego, uważają że pierścionek zaręczynowy powinien kosztować kupę kasy! Co takiego!? Kolejne popularyzowane szaleństwo! Nie pamiętam już w którym filmie, ale pamiętam scenę, że parka opowiada sobie historię rodziców, w której to ojciec oświadczył się matce dając jej plastikowy pierścionek z automatu. I dobrze! Czy to naprawdę jest aż ta istotne, żeby pierścionek kosztował gruby szmal i później bać się, że się straci palec!? Jasne, że niektórzy nie wyobrażają sobie innych zaręczyn, jak takich z pompą, przepychem i pierścionkiem w większą ilością karatów niż suma palców u rąk i stóp, ale czy na pewno możemy mówić wtedy o celebrowaniu prawdziwej miłości!? 
A te zaręczone pary też często nie są lepsze. Również wczoraj (kumulacja przykładów), gdy robiłam obiad, akurat w pokoju był włączony telewizor. Zaczęło się jakieś „Pogotowie rachunkowe”, czy jakoś tak. Małżeństwo opowiadało o tym, że wzięli kredyt na ślub. Kredyt na ślub!? I to tylko dlatego, że panna młoda wymyśliła sobie ślub na sto osób! Nie mógł być skromniejszy, tak jak chciał tego pan młody. Musiał być taki, jak chciała ona. Żeby koleżanki zazdrościły? A może liczyła, że z kopert coś jej się zwróci?
A znam taki przykład! Katastrofa. Mój znajomy postanowił zrobić ślub. Był na tyle cwany, że nie tyle chciał, żeby zwróciły mu się koszty ślubu, ile po prostu chciał na nim zarobić! Imprezę zorganizował w domu rodziców i ich też zaprzągł do kucharzenia i kelnerowania. Nie macie pojęcia jaki był wściekły kiedy się okazało, że z kopert nazbierał zaledwie na pokrycie kosztów jedzenia.
Mam gdzieś panoszące się „zastaw się a postaw się!”! Jeśli na coś mnie nie stać, to tego nie kupuję! Jeśli nie jestem bogata, to nie udaję, że jestem. Jeśli kogoś kocham, lubię, szanuję, to okazuję mu to gestami, słowami i czynami, a nie przesadzonymi podarunkami! Ot co!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 MistressExclamation
Designed By Blokotek